Mad Max 2: Wojownik Szos – recenzja
Rzadko kiedy kontynuacje są lepsze od oryginałów. Wojownik Szos pokazuje jednak, że jak najbardziej da się zrealizować sequel idealny.
Akcja Mad Maksa 2 – w Ameryce wyświetlanego pod tytułem The Road Warrior – ma miejsce kilka lat po wydarzeniach z części pierwszej. Główny bohater (ponownie w tej roli Mel Gibson) przemierza australijskie pustynie swym Interceptorem w poszukiwaniu jedzenia i paliwa. I tak każdego dnia. Rutyna jest sposobem nie tylko na walkę z bólem po utracie bliskich, ale i przeżycie w nowym, niebezpiecznym świecie. Konflikt między mocarstwami o surowce doprowadził do katastrofy, w wyniku której cywilizacja zaczęła chylić się ku upadkowi. Widocznym tego efektem jest zniknięcie miast oraz formowanie się skupisk ludzkich w pewnego rodzaju plemiona, koczujące w dzikim terenie – na jedno z nich natrafia Max, który, dla własnego bezpieczeństwa, jest zmuszony im pomóc w wojnie z pobliskim gangiem. Mamy tu więc post-apo pełną gębą, które z pewnością pokochają m.in. fani Fallouta.
Warner Bros. @Steam
Zmianą na plus w stosunku do oryginału jest nie tylko surowy i dziki świat, ale również przemiana u bohatera. Choć kontynuacja jest pozbawiona wątku metamorfozy protagonisty, to Max Rockatansky już jako były funkcjonariusz jest samolubny, egoistyczny, małomówny i dbający tylko o własny interes, traktując z szacunkiem wyłącznie swojego psa – co czyni go postacią nad wyraz atrakcyjną i dla której chce się oglądać film. Ale i tak największą atrakcją tytułu są sceny kaskaderskie, czyli trzon całej serii. Pościgi stanowią ucztę dla oka i nie reprezentują tandety, przez co przyjemnie się je ogląda nawet dziś. Duża w tym zasługa faktycznej pracy ekipy na planie zdjęciowym, a nie sztucznego i oszukańczego montażu.
Warner Bros.
Nie znaczy to jednak, że dwójka Mad Maksa jest pozbawiona jakichkolwiek wad. Brian May (nie mylić z tym B. Mayem od Queenu) – który skomponował muzykę także do części pierwszej – już bardziej przyłożył się do swojej roboty, choć mogłoby być jeszcze lepiej. Irytujące dla mnie były także krótkie fragmenty, w których obraz został mocno przyspieszony, co wygląda wręcz karykaturalnie. Natomiast montaż całościowo poprawił się znacznie względem oryginalnej odsłony, dzięki czemu seans jest przyjemniejszy. Do kadrowania czy gry aktorskiej nie mogę też mieć zastrzeżeń.
Warner Bros. @Steam
Mad Max 2: Wojownik Szos jest dziełem dojrzalszym, przede wszystkim jako obraz kinowy. Ale w kontekście przedstawionego świata również – w którym nie brakuje krwi, gwałtów, a nawet dosłownego urwania głowy. Mad Max z 1981 spełnia swe zadanie jako postapokaliptyczne kino akcji. Oraz udowadnia, że zasada ”więcej, szybciej, mocniej” może się udać.
Warner Bros.