Smutny Pepe płacze przez ciebie…
Z ostatniej chwili: Matt F. usiłował dokonać zabójstwa własnego dziecka! Czujni internauci jednak w porę uratowali biedne zwierzę.
To nie pierwszy raz, gdy głośno jest o Pepe w popularnych mediach. We wrześniu zeszłego roku słynny mem z żabą został wpisany na listę symboli nienawiści przez ADL (Anti-Defamation League – Liga Przeciw Zniesławieniu). W ostatnią niedzielę natomiast twórca żaby, Matt Furie, symbolicznie uśmiercił swoje najsłynniejsze "dziecko".
Śpij słodko, aniołku…
Powód? Jego zdaniem, „Pepe stał się symbolem rasizmu i antysemityzmu”, dlatego chce teraz od swojego dzieła w dosadny sposób się odciąć. Autor narzeka na upolitycznienie Pepe, a szczególnie "zawłaszczenie" zielonego zwierzątka przez tzw. ruch alt-right, wspierający Donalda Trumpa w ostatnich wyborach. Furie podkreśla w swoim artykule dla Time, że Pepe to dla niego przede wszystkim miłość.
Humorystyczne obrazki z żabą, podobnie jak niemal wszystkie memy, powstały na kanwie już istniejących dzieł kultury i sztuki. Pepe The Frog, znany wcześniej jako Sad Frog – tudzież po polsku smutna rzaba (sic!) – po raz pierwszy pojawił się w komiksie pt. Boy's Club z 2005/06 r. autorstwa ww. Matta. Mały Pepe stał się memem jednak dopiero w 2008 za sprawą 4chanu. Z roku na rok obrazki z zieloną żabą coraz częściej pojawiały się na różnych portalach i forach. Pepe the Frog jest jednym z tych nielicznych memów, które nie dość, że cieszą się ogromną popularnością nieprzerwanie od wielu lat, to na dodatek są uniwersalne. Żaba jest znana i lubiana nie tylko na czanach czy mniej lub bardziej śmieszkowo-politycznych grupkach, ale także wśród niektórych normików.
Prawdziwy wysyp memów ze Smutną Żabą miał miejsce jednak w 2015 i 2016 roku. Wtedy właśnie powstało najwięcej politycznych wersji Pepe, również tych odwołujących się do kontrowersyjnych poglądów. Dlatego po części rozumiem niezadowolenie Furiego – ma prawo do wyrażania własnej opinii, tym bardziej, jeśli chodzi o wykorzystywanie jego dzieła. Przykładowo, gdybym był pisarzem i wyreżyserowano by moją książkę (a mam nadzieję, że kiedyś dojdzie do publikacji takowej) niezgodnie z pierwotną wizją czy interpretacją problemów zawartych w powieści, czułbym się co najmniej zawiedziony. Normalna rzecz. Jednak zarówno amerykańsko-żydowski ADL, jak i sam M. Furie popełniają błąd, nie rozumiejąc (lub nie chcąc zrozumieć) pewnych rzeczy.
Po pierwsze, nieprawdą jest sugerowanie, jakoby Pepe był symbolem li tylko faszystów i nacjonalistów. Bez problemu można znaleźć słynną żabę pod postacią zwolennika takich opcji politycznych jak komunizm, feminizm czy nawet kalifat. Po drugie, internet – stety lub niestety – rządzi się własnymi prawami i niemal niemożliwym jest zatrzymanie – jakby to nazwali niektórzy – procederu, jakim jest "memizacja" różnych treści. I po trzecie: trudno oczekiwać powagi od obrazków – nawet dotyczących ksenofobii i rasizmu – z rysunkową żabą. Internetowe memy graficzne to nie tylko prosty i szybki sposób komunikacji między ludźmi, ale także komentarz społeczno-polityczny w krzywym zwierciadle, często wręcz szyderczy. Z tego narzędzia mogą korzystać przecież nie tylko trolle czy faktyczni cyberprzestępcy, ale również ci bardziej luźni publicyści.
Tego problemu nie widzą – a przynajmniej ja nie słyszałem żadnych pretensji z ich strony – Joan Cornellà, Kris Wilson i spółka czy rodzimy Kuba Dębski Dem. Choć ich komiksy nie stały się tak popularnymi memami jak Pepe, to jednak ci twórcy rozszerzają i wspomagają "memiczną czasoprzestrzeń", ciągle wypuszczając nowy content. Furie, co prawda, również pośrednio uczestniczył w rozwoju Pepe jako memu internetowego po roku 2008, jednak nie na taką skalę i nie z takim zaangażowaniem jak środowisko czanów.
Tak, Matt Furie uśmiercił Pepe. Jednak nie teraz, a już na prawie samym początku. I to 4chan przywrócił do życia Żabę, czyniąc ją nieśmiertelną. Furie powinien im za to dziękować.