Twarz – recenzja
Najnowszy film Małgorzaty Szumowskiej reklamowany jest hasłem „Więcej niż ciało”. Jednak sama ładna buźka (treść) nie wystarczy, jeśli reszta ciała (forma) kuleje.
Krakowska reżyser po raz kolejny bierze na warsztat ludzki dramat spowodowany czyjąś chorobą lub śmiercią. Tym razem jest to opowieść o Jacku (Mateusz Kościukiewicz) – inspirowana prawdziwą historią Grzegorza Galasińskiego – który w wyniku wypadku przy pracy ma zmasakrowaną twarz; na szczęście szybko znajduje się dawca, dzięki któremu zyskuje nowe oblicze. Niestety, ciągła rehabilitacja i ryzyko odrzucenia przeszczepu to najmniejsze zmartwienie w nowym życiu głównego bohatera.
Kino Świat
Jednak tytułowa twarz to (tylko?) pretekst Szumowskiej do oceny polskiego społeczeństwa, zwłaszcza wsi i Kościoła. I to bardzo surowej oceny, pisząc delikatnie. Nie zabraknie więc bezpośrednich i uderzających scen z kłótniami rodzinnymi, bogatymi w łacinę podwórkową (również przy małych dzieciach), zabobonami kościelnymi, antysemickimi poglądami czy odczłowieczoną naturą kleru. I nie miałbym absolutnie nic przeciwko takiej narracji, tylko tyle że Szumowska nieraz wyolbrzymia pewne problemy, mocno przesadzając z krytyką, przez co niektóre sceny wydają się odrealnione i są przy tym naprawdę niesmaczne – jednak nie pod kątem estetyki, a z tego powodu, że są po prostu obraźliwe dla pewnych grup. Całość więc przypomina trochę Ranczo lub Pieniądze To Nie Wszystko, tyle że w mocno chłodnym i poważnym tonie – choć w filmie nie zabrakło także kilku zabawnych fragmentów, przez co Twarz lekko zahacza o groteskę.
Ale nie tylko stereotypowy wizerunek polskiej wsi i Kościoła został nie najlepiej zaprezentowany – przedstawiony tragizm głównej postaci również zawodzi. Życie Jacka po przeszczepie twarzy właściwie się nie zmienia – jest tak samo nieakceptowany, jak jeszcze przed wypadkiem, tyle że już przez inne osoby. Trudno doszukiwać się w filmie M. Szumowskiej jakiejś puenty czy kontrastu – naprawdę, jakakolwiek przeciwstawność PRZED-PO, dotycząca choćby przemiany bohaterów, jest subtelna i niewidoczna na pierwszy czy nawet drugi rzut oka u przeciętnego widza. Jednak najgorszą rzeczą w najnowszym dziele Szumowskiej, która pozostawia ogromny niesmak, jest zakończenie. O ile przy oglądaniu filmów zazwyczaj mam zastrzeżenia dotyczące początku, o tyle wstęp i rozwinięcie w Twarzy są naprawdę całkiem fajnie poprowadzone. Tym bardziej więc zwieńczenie recenzowanego obrazu boli podwójnie.
Kino Świat
Nie twierdzę jednak, że Twarz jest tytułem nieudanym. Na pochwałę zasługują ukryte alegorie i symbolika niektórych scen, ścieżka dźwiękowa (zarówno autorska Adama Walickiego, jak i licencjonowana pod postacią jednego z utworów Gigi D'Agostino) oraz niektóre zabiegi artystyczne, jak choćby ten polegający na specjalnym focusie, który dawał rozmycie obrazu po bokach kadru. Aktorzy również się bronią, grając autentycznie swoich bohaterów i z emocjami, udowadniając swój talent. W przeciwieństwie do reżyserów i scenarzystów, którzy zaniedbali postać Jacka i jego nieszczęście, za bardzo i nazbyt dosłownie skupiając się na przywarach zaściankowej i szowinistycznej społeczności, dążąc do niebezpiecznego generalizowania. Natomiast finał historii (który ciężko nazwać prawdziwym finałem) zdradza, że Szumowska i Michał Englert nie mieli pomysłu albo po prostu nie potrafili zapiąć całości na ostatni guzik. A szkoda, bo Twarz mogłaby być bardzo dobrym filmem oraz ciekawą opowieścią o ludzkiej tragedii – a tak to stanowi wyłącznie ciekawostkę, i tylko na jeden, góra dwa seanse.
Kino Świat