Czy żyjemy w symulacji komputerowej?
Wstajesz, bierzesz prysznic, jesz śniadanie, potem jedziesz do pracy; a wieczorem, z powrotem w domu, oglądasz telewizję i idziesz (sam lub z kimś) do łóżka. A wszystko to ma miejsce… tak naprawdę nigdzie – ani w fizycznym świecie, ani nawet w twoim umyśle – a wyłącznie w komputerze. Brzmi jak koszmar?
Nie jak koszmar, tylko jak poważna koncepcja naukowa. Hipoteza symulacji zakłada, że całe nasze życie – wszystko to, co robimy, czujemy i myślimy, a także otaczający nas świat – jest iluzją powstałą w programie komputerowym. Brzmi śmiesznie, jednak sporo filozofów i fizyków z całego globu zakłada taką możliwość – tym bardziej że, gdyby dokładnie przestudiować ten problem, można by dojść do naprawdę ciekawych wniosków.
Hipoteza symulacji została spopularyzowana pod koniec zeszłego tysiąclecia za sprawą trylogii Matriksa, która i dziś potrafi zachwycić. Jednak jednym z pierwszych współczesnych artystów-naukowców, którzy bliżej przyjrzeli się tej hipotezie, był Stanisław Lem. Ten wybitny krakowianin niniejszy problem życia w informatycznej iluzji zaprezentował w Cyberiadzie – zbiorze opowiadań, którego pierwsze wydanie ukazało się w 1965 roku nakładem Wydawnictwa Literackiego – której głównymi bohaterami są Trurl i Klapaucjusz, wybitni konstruktorzy, znani z poprzedniego dzieła pt. Bajki Robotów.
Akcja opowiadań ma miejsce w bardzo odległej przyszłości, a jest to bardzo niezwykły świat, z co najmniej dwu powodów. Po pierwsze, owo uniwersum to wizja technologicznego postępu w motywach baśniowych, średniowiecznych. Z jednej strony mamy więc zaawansowaną sztuczną inteligencję, w dosłownym tego słowa znaczeniu, i podróże międzygwiezdne, które są na porządku dziennym, a z drugiej strony takie postaci jak królowie, rycerze, księżniczki i smoki. A po drugie, świat Cyberiady zamieszkują głównie obce formy życia oraz roboty. Ale nie zwykłe roboty, lecz androidy w pełni samoświadome i zdolne do odczuwania emocji. (Jednymi z takich robotów jest właśnie para głównych bohaterów). Ludzie natomiast – zwani bladawcami – żyją w mniejszości, uważani za gorszą formę życia.
rys. Daniel Mróz @www.lem.pl
Wracając jednak do hipotezy symulacji, została ona opisana w opowiadaniu "Wyprawa siódma…". Wygnany przez poddanych król Eksyliusz poprosił Trurla, by ten pomógł mu odbić byłe państwo. Genialny konstruktor jednak, zamiast wybudować śmiercionośną broń, wpadł na pomysł opracowania cybernetycznego modelu świata. Eksyliusz był zadowolony, bo mógł dowoli bawić się mini-państwem, torturując symulowanych poddanych, a ci prawdziwi za to cali i zdrowi, żyjąc z dala od swego despotycznego eks-władcy. Wilk syty i owca cała.
Polski pisarz w swoich rozważaniach nie pyta jednak – jak większość osób to czyni – czy życie w symulacji jest w ogóle możliwe – bo przecież z opowiadania znamy już prawidłową odpowiedź (a jest ona twierdząca). Lem idzie za to o krok dalej, zadając pytanie odnośnie konsekwencji i moralności procederu, jakim jest tworzenie "życia" w programie komputerowym. Można to dostrzec w wypowiedzi Klapaucjusza, kompana Trurla, który na wieść o ostatnim wynalazku, karci swojego przyjaciela słowami: „A czy my sami, gdyby nas badać fizykalnie, kauzalnie i namacalnie, również nie jesteśmy chmurkami elektronowego harcowania? Ładunkami dodatnimi i ujemnymi, wmontowanymi w próżnię? I czy byt nasz nie jest rezultatem tych utarczek cząsteczkowych, choć sami odczuwamy łamańce molekuł jako trwogę, pożądanie lub namysł? I cóż więcej dzieje się w twojej głowie, gdy marzysz, oprócz dwójkowej algebry przełączeń i niestrudzonej wędrówki elektronów?”. Dodaje (niemal) na koniec: „Przecież cierpiący nie jest ten, kto ci to swoje cierpienie da do potrzymania, abyś je mógł zmacać, nadgryźć i zważyć, lecz ten, kto zachowuje się jak cierpiący! Udowodnij mi tu zaraz, że oni nie czują nic, że nie myślą, że nie ma ich w ogóle jako istot, świadomych zamknięcia między dwiema otchłaniami niebytu, tą sprzed narodzin i tą spoza zgonu, udowodnij mi to, a przestanę cię molestować! Udowodnij natychmiast, żeś tylko naśladował cierpienie, lecz go nie stworzyłeś!”.
Historia kończy się tym, że istoty z symulacji przedostają się do świata fizycznego i unicestwiają Eksyliusza. Można to odczytywać dwojako. Tekst być może skrywa ateistyczny, wręcz antyreligijny manifest, który potępia Boga (bądź inną siłę wyższą), będącego okrutnikiem, który bawi się naszym życiem, zsyłając na nas nieszczęścia. Finał opowiadania można interpretować również jako przestrogę: Lem być może chciał ostrzec ludzkość przed niemoralnym zachowaniem w imię nauki, zabawą w boga, w wyniku której – przykładowo – sztuczna inteligencja obróci się przeciwko nam. A wizja postapokaliptycznego świata, w którym system komputerowy dominuje nad człowiekiem, znana z filmów 2001: Odyseja Kosmiczna czy Terminator, jest coraz realniejsza. Tym bardziej, że obecnie jesteśmy już w stanie tworzyć sieci neuronowe, sztuczne życie (AL – Artificial Life) oraz androidy, które nie tylko służą zaspokojeniu potrzeb seksualnych, ale i posiadają obywatelstwo! Co będzie dalej? Czasami strach pomyśleć… Niemniej, Lem daje do zrozumienia, że każde życie – niezależnie czy to fizyczne u istot biologicznych bądź elektromechanicznych, czy symulowane analogowo lub cyfrowo w komputerze – jest cenne i wartościowe.
fot. Jacek Wcisło
Oczywiście hipoteza symulacji to nie jedyny problem, jaki poruszył Stanisław Lem w Cyberiadzie. Krakowski futurolog w omawianym cyklu opowiadań zawarł także barwne komentarze na temat powstawania świata i rozwoju ludzkości (Bajka o trzech maszynach opowiadających króla Genialona), próby przymusowego zadowolenia mieszkańców wszechświata i pomiaru szczęścia pod kątem ilościowym (Altruizyna… oraz Kobyszczę) oraz automatycznego cenzurowania treści użytkowników ze strony mediów (Edukacja Cyfrania). Wielotematyczność Cyberiady oraz część wizji autora, które po latach się sprawdziły, pokazują, jak ważne i ponadczasowe jest to dzieło.
Cały dorobek pisarski Lema w ogóle zasługuje na uwagę! – zwłaszcza tych osób, którym nie obce są takie pojęcia jak transhumanizm, czajniczek Russela czy paradoks Fermiego. Chciałbym jednak ostrzec, że Cyberiada nie jest łatwą książką – jednak nie z powodu problemów filozoficznych zawartych w treści, a języka, jakim są napisane opowiadania. Po pierwsze, Lem stosował dużo archaizmów, ze względu na wspomniany już mediewistyczno-futurystyczny wizerunek świata. (Dodatkowo nie pomaga fakt, że w czasach, kiedy Lem pisał większość utworów Cyberiady, współcześnie rozumiana informatyka z wykorzystaniem cyfrowych komputerów opartych na procesorach dopiero się rodziła). Po drugie, niemal każde opowiadanie z tego zbioru jest skąpe w dialogi, co wydłuża czas czytania. I po trzecie, polski pisarz lubił się bawić językiem, tworząc rymy, neologizmy i inne gry słowne. Tym samym powstał specyficzny i wysokiej jakości humor, lecz zrozumiały tylko przez nieliczne osoby. Książka zdecydowanie jest kierowana do ludzi inteligentnych i oczytanych.
rys. Daniel Mróz @www.lem.pl
A odpowiadając w końcu na pytanie zawarte w tytule wpisu: NIE… wiem. Nie ma żadnych bezpośrednich dowodów na to, że jesteśmy tylko częścią jakiegoś zlepku cyfr, ułamkiem przewijanych linijek kodu, odgórnie zaprogramowanego bądź nie. Chociaż niektórzy argumentują życie w symulacji istnieniem chorób lub niewytłumaczalnych zjawisk, takich jak opętania czy sprawdzone proroctwa – pokazując, że takie przypadki mają świadczyć o błędach, bugach w systemie. Przykłady te mają służyć za pewnik prawdziwości hipotezy symulacji u osób, które wykorzystują ową koncepcję dla potrzymania swojej wiary w inteligentny projekt czy argument snu. Dowody, moim zdaniem, słabe; ale wizja życia w komputerze jest przerażająca, a jednocześnie ciekawa.
Zakładając nawet, że hipoteza symulacji jest prawdziwa: czemu miałoby służyć odkrycie przez nas prawdy? Objawienie dla samego objawienia? Samo uświadomienie sobie o iluzoryczności naszej egzystencji może nie być możliwe (no bo jak? I czy samo poznanie prawdy nie będzie też symulowane?); już nie mówiąc o szansie doświadczenia zewnętrznego świata (wszakże, wg Pisma Świętego, ludzki umysł za życia nie jest zdolny pojąć całego świata oraz istoty Boga). Po co sobie rzucać kolejne kłody pod nogi, już podczas przecież tak marnego losu? Mi już wystarczy zmartwień i krzywd, czyniących mnie nieszczęśliwym, których doświadczam obecnie za życia – jakie by ono nie było, prawdziwe czy symulowane.